Chleb Praojców

Kto lubi swojskie klimaty musi tam zagościć! Pyszne jedzenie, rewelacyjny klimat. Polecam

Smaczny gulasz, dobry chleb ze smalcem.

Miejsce ma swój klimat - nie jest to miejscówka dla "facetów", którzy paznokcie obcinają w salonie, a zamiast do fryzjera chodzą do "barbera" bo jeszcze mogli by się pobrudzić przy jedzeniu albo wystraszyć się osy.... 😀

Smacznie i swojsko ale nie szukajcie tam białych obrusów. Bylem kilka razy na przestrzeni paru lat i nigdy nie zawiodłem się co do jakości posiłku.

Co do cen .... dziś wszystko drożeje więc nie miałem na co narzekać, dodam tylko że dzień wcześniej na "jarmarku" dla turystów na krakowskim rynku bochen chleba kosztował 60 zł - taki sam u Praojców 24 zł.

Jak znowu będę w pobliżu to na pewno wpadnę.

Super obsługa, porcje nie do przejedzenia, pyszne- domowe jedzenie, cudowny klimat, chleb jaki pamiętam z dzieciństwa. A wszystko to w pięknych okolicznościach przyrody i dawnej architektury. Czuć, że jest to miejsce prowadzone przez ludzi z pasją. Właśnie takie biznesy trzeba wspierać!😃 Wrócę tu na pewno😍

Chleb ze smalcem bardzo smaczny, ale pozostałe Dania to nie mój smak; trochę rozwodnione - odniosłem wrażenie,że ze względu na duża ilość klientów trzeba było trochę zwiększyć objętość zup.
Chleb 5 gwiazdek
Reszta 2 gwiazdki
Razem 4

Zamiast oklepanego grilla w samym Ojcowie polecam to miejsce jest po prostu inne a poza tym okoliczności przyrody są piękne. Karta bardzo ograniczona - kiełbasa, kaszanka i smalec ale wszystko bardzo dobre.

Bardzo dobre jedzenie. Pyszna, sycąca grochówka, bardzo smaczna kiełbasa, maczanka palce lizać. Bigos-rewelacja. Smalec i ogórki własnej roboty. Od kilku lat, kiedy jesteśmy w tych stronach jemy w tym miejscu i zawsze jest smacznie. Ceny w porównaniu z okolicznymi knajpkami są niskie. Obsługa sympatyczna. Nie ma problemu z zabraniem jedzenia na wynos. Pakowanie jedzenia przez właściciela, pierwsza klasa.

Miejsce przykuło moją uwagę w czasie wycieczki po podkrakowskich dolinkach. Z racji, że do domu było jeszcze dobre 35km a ja w nogach miałem ponad 60km to zacząłem odczuwać lekki głód. Szybki nawrót rowerem i już byłem u Praojców. Wziąłem ze sobą jedynie kilkanaście złotych na wszelki wypadek. Było to dobrze wydane kilkanaście złotych bo mili Państwo uraczyli mnie pajdą ze smalczykiem, ogórem i pyszną oranżadą Celestynka - wszelkie Helenki przy niej leżą.

Bardzo dziękuję, serdecznie pozdrawiam i jeszcze Was odwiedzę ( tym razem bardziej przygotowany - z portfelem). Ten żur mi tak pachniał...

Też tam byłam, jedzonko przepyszne, swojskie klimaty, kto nie był zachęcam do zatrzymania się i skosztowania lokalnych smakołyków bo warto, chlebek , kiełbaska, żurek wszystko palce lizać !