Weterynarz Onkolog
Tarnogórska 78, 44-100 Gliwice, Polska
4.7
8 komentarze
8M5P+3J Gliwice, Polska
Zgłoszenie lokalizacji
Reclaim this location
poniedziałek: 9–20
Wtorek: 9–20
Środa: 9–20
Czwartek: 9–20
Piątek: 9–20
Sobota: Zamknięty
Niedziela: Zamknięty
Wtorek: 9–20
Środa: 9–20
Czwartek: 9–20
Piątek: 9–20
Sobota: Zamknięty
Niedziela: Zamknięty
Pozdrawiam- ja i pies Noa :)
Trafiliśmy do ONKOVET-u z ekstremalnie osłabionym 11-letnim psem, z absurdalnie wysokim wynikiem WBC w morfologii, po konsultacjach z dwoma innymi weterynarzami, którzy przebadali psa pod kątem chorób zakaźnych (kilka tygodni wcześniej wróciliśmy z Rumunii), niczego nie mogli potwierdzić i podejrzewali jakąś formę nowotworu, albo białaczkę, albo widzieli coś co mogło być guzem w okolicach śledziony. Nikt nie chciał podjąć się leczenia i polecono nam ONKOVET.
Do gabinetu trafiliśmy pod koniec sierpnia 2011, "leczenie" trwało do końca września. W tym czasie psu wielokrotnie pobierano krew, założono wenflon, wykonano RTG, biopsję tego podejrzanego miejsca w okolicach śledziony bodajże, podawano sterydy. Pobranie szpiku trzeba było powtarzać bo coś tam było nie tak za pierwszym razem przygotowane dla laboratorium, biopsja okazała się niediagnostyczna bo miejsce chyba za bardzo ukrwione, generalnie Pani dr. nie była w stanie jednoznacznie zinterpretować wyników, niby wszystko wskazywało na jakiś nowotwór, ale nie było ostatecznego potwierdzenia. Proponowano nam jeszcze chyba wykonanie rezonansu i tomografii i/lub zabieg operacyjny. Ostatecznie byliśmy już prawie umówieni na zabieg, i wycięcie zmiany w okolicach śledziony, ostatecznie jednak zrezygnowaliśmy po tym jak nie mogliśmy doprosić się o wyniki ostatniego badania laboratoryjnego przez dwa tygodnie, chociaż Pani dr. podkreślała, że sytuacja jest poważna i trzeba działać szybko. Pies w międzyczasie słabł w oczach, wyników podobno jeszcze nie było, kontakt był na zasadzie "Pani dr. oddzwoni po pacjentach", a po telefonie do laboratorium okazało się, że już dawno wysłane zostały do gabinetu ("no wie Pan, zapodziały się chyba, bo żona ma podwójne nazwisko" LOL).
Zdesperowani udaliśmy się do "zwykłego" weterynarza, który podważył diagnozę nowotworu i zalecił intensywną antybiotykoterapię. Stan psa błyskawicznie zaczął się poprawiać, wyniki się unormowały. Dzisiaj, po ponad roku od tamtych wydarzeń, pies jest w szczytowej formie, nic mu nie dolega, wyniki są w normie, cieszy się życiem, a my cieszymy się z nią. W takim stanie jak była w 2021 prawdopodobnie nie przeżyłaby operacji.
Także przygoda z OKNOVET kosztowała Łajkę mnóstwo niepotrzebnego bólu, dzieci wiele przepłakanych dni, a nas kilka tysięcy zł.