Długie powojenne lata Karol Olgierd Borchardt był ogromnie popularną postacią Gdyni. On sam żartobliwie mówił, że swego czasu w Gdyni byli tylko tacy mężczyźni, których on uczył, uczy lub będzie uczył. Do tych wszystkich adeptów nauk morskich należałoby doliczyć ich narzeczone, żony, matki i można przyjąć, że cała Gdynia wiedziała, kim jest ten wysoki, przystojny mężczyzna z bujną czupryną, przemierzający ulice miasta zamaszystym krokiem.
K.O. Borchardt związał się z Gdynią od 1930 roku, ale bywał w niej jeszcze jako uczeń Szkoły Morskiej w Tczewie (1925-1928). Przypływał wówczas na statku szkolnym „Lwów”, który nie mogąc dobić do nabrzeża, bo jeszcze nie zostało zbudowane, stał na redzie w oczekiwaniu na uczniów udających się na ląd szalupą.
Przez cały okres przedwojenny Gdynia była macierzystym portem Borchardta, chociaż — jak to w życiu marynarza bywa — więcej czasu spędzał w morzu, niż na lądzie. Stąd wypłynął w ostatni rejs ćwiczebny „Daru Pomorza” w sierpniu 1939 roku. Tutaj powrócił w 1949 roku po latach wojny i powojennej emigracji i zamieszkał na najwyższym, trzecim piętrze willi przy ulicy Mickiewicza 16 na Kamiennej Górze. W skromnym mieszkanku i w spartańskich warunkach przeżył 37 lat, w nim także dokonał swego żywota 20 maja 1986 roku.
To usytuowanie mieszkania w połączeniu z popularnością jego lokatora miało swoje znaczenie. Wystarczyło, że czytelnik z głębi kraju zaadresował list „Kpt. Borchardt – mieszka najwyżej w Gdyni” i korespondencja dotarła do adresata bez problemu. Zaś on sam cenił najbardziej swoje mieszkanie za panoramiczny widok roztaczający się z okien wychodzących na cztery strony świata, w tym na ukochane morze i statki oczekujące na wejście do gdyńskiego portu, a nawet na cumujący przy nabrzeżu Pomorskim „Dar Pomorza”.
K.O. Borchardt związał się z Gdynią od 1930 roku, ale bywał w niej jeszcze jako uczeń Szkoły Morskiej w Tczewie (1925-1928). Przypływał wówczas na statku szkolnym „Lwów”, który nie mogąc dobić do nabrzeża, bo jeszcze nie zostało zbudowane, stał na redzie w oczekiwaniu na uczniów udających się na ląd szalupą.
Przez cały okres przedwojenny Gdynia była macierzystym portem Borchardta, chociaż — jak to w życiu marynarza bywa — więcej czasu spędzał w morzu, niż na lądzie. Stąd wypłynął w ostatni rejs ćwiczebny „Daru Pomorza” w sierpniu 1939 roku. Tutaj powrócił w 1949 roku po latach wojny i powojennej emigracji i zamieszkał na najwyższym, trzecim piętrze willi przy ulicy Mickiewicza 16 na Kamiennej Górze. W skromnym mieszkanku i w spartańskich warunkach przeżył 37 lat, w nim także dokonał swego żywota 20 maja 1986 roku.
To usytuowanie mieszkania w połączeniu z popularnością jego lokatora miało swoje znaczenie. Wystarczyło, że czytelnik z głębi kraju zaadresował list „Kpt. Borchardt – mieszka najwyżej w Gdyni” i korespondencja dotarła do adresata bez problemu. Zaś on sam cenił najbardziej swoje mieszkanie za panoramiczny widok roztaczający się z okien wychodzących na cztery strony świata, w tym na ukochane morze i statki oczekujące na wejście do gdyńskiego portu, a nawet na cumujący przy nabrzeżu Pomorskim „Dar Pomorza”.